wyzywająco głupi?
Z telefonem w dłoni wyszła z gabinetu i weszła do kuchni. Stamtąd lepiej widziała wejście, a sama była mniej widoczna. Odpięła kaburę pod pachą, po czym sięgnęła do kostki, chcąc sprawdzić zapasową broń. Quincy znów się odezwał. - Glenda, nic ci się nie stanie - powiedział stanowczo. - Pomogę ci przez to przejść. Po pierwsze, puszczę ci pewne nagranie. Rainie zrobiła je dwadzieścia minut temu. Jest razem ze mną w Portland. Glenda, to jest głos naszego sprawcy. Jeśli nadal mi nie wierzysz, posłuchaj, co on ma do powiedzenia. Glenda usłyszała odgłos włączania magnetofonu, a potem trochę niewyraźny nagrany głos. Musiała wysłuchać jakichś trzech minut rozmowy. A dokładnie fragmentu mówiącego o czasie. Sprawię, że jej śmierć będzie długotrwała i wyjątkowo bolesna. To jej wystarczyło. Quincy miał rację. Dowody przemawiające przeciwko niemu były zbyt doskonałe, a poza tym dlaczego szanowany agent federalny miałby nagle postanowić wyrżnąć całą swoją rodzinę? Czyli istniał jakiś inny sprawca. Człowiek, dla którego niewiele znaczyło zamordowanie młodszej córki agenta. Człowiek, który brutalnie zamordował byłą żonę agenta. Człowiek, który na koniec porwał i najprawdopodobniej również zamordował chorego na Alzheimera ojca agenta. O Boże! - No dobrze - powiedziała cicho. - Co robimy? - Masz samochód przed domem? - Nie na podjeździe. Trochę dalej. - Jak daleko? - Trzy do czterech minut marszu. - Powinno ci się udać. Glenda, pomyśl o tym jak o treningu. Wyjmij pistolet, odbezpiecz go i biegnij jak wszyscy diabli! Na pewno ci się uda! - Nie. - Glenda... 223 - Quincy, tu nie ma się za czym skryć. On może być w każdym miejscu: za krzakami sąsiadów albo na drzewie. Twój plac jest pusty. Dopadnie mnie, gdy tylko wyjdę. Nie, będę bezpieczniejsza w środku. - Glenda, on wie, że tam jesteś. W środku jesteś jak w pułapce. Na zewnątrz masz jakieś szanse. - Na zewnątrz może mnie odstrzelić. W środku przynajmniej będę widziała, jak się zbliża. Poza tym zmieniliśmy system alarmowy. Teraz trzeba mieć kod dostępu i odcisk palca. To go powstrzyma, a ja zyskam trochę czasu. - Wpatrywała się w okno kuchenne. Wyjęła swój pistolet kaliber 10 mm. Odbezpieczyła go. Miała okropnie spocone dłonie. Wykonywała niezdarne ruchy. - Na pewno opracuje jakiś plan, żeby przełamać system alarmowy. Jak do tej pory wszystko planował bardzo dokładnie. Glenda w końcu pewnie chwyciła broń. Opanowała się i wzięła głęboki wdech, żeby uspokoić nerwy. - Pamiętaj o jego sposobie postępowania - rzuciła pewnie. - On polega na swojej umiejętności manipulowania ludźmi. System komputerowy nie da się na to nabrać. Nie zaakceptuje błędnego kodu. - Wezwij wsparcie - ponaglił ją Quincy. - Dobra myśl. - W jakim czasie mogą przyjechać? - Pięć do dziesięciu minut. Nie więcej. - Jeśli on zjawi się pierwszy... Pamiętaj o jego mocnych stronach. Nie pozwól mu mówić. Najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania. Obiecaj mi to. Glenda skinęła do słuchawki i sięgnęła po radio, żeby wezwać kolegów