- Taaa, ale mimo wszystko... Może powinnam to zrobić?
Załamać się czy coś... Pozwolić, żeby to ze mnie wyciągnęła... Flic kręciła wolno głową. - Nie tracę nadziei, że kiedyś nauczysz się subtelności, ale na razie nic z tego. - A dokąd nas zaprowadziła ta twoja subtelność? Cholera, przecież on wciąż tu jest! Na korytarzu rozległy się kroki. Flic zamknęła oczy i zwichrzyła sobie włosy. - Idź stąd, Imo. - Pomyśl o tym - szepnęła ze złością tamta. - Skoro mama zostaje, musimy to wykorzystać! - Spadaj! Ostatnich kilka uwag na temat choroby Flic i wzajemnych wyrzutów zapadło obojgu w serca i wciąż im ciążyło, gdy Matthew opuszczał dom. Zgodził się ostatecznie zabrać torbę podróżną, ale poprosił Karolinę, żeby go zawiadomiła, gdyby Flic się pogorszyło, bo w takim wypadku zrezygnuje z wyjazdu. - Przynajmniej dla psychicznego wsparcia, jeśli nawet na nic więcej się nie przydam - dodał już w progu. - W porządku. - Albo jeśli po prostu zmienisz zdanie i będziesz wolała, żebym został. - Nie zmienię. - Owinęła się ciaśniej niebieskim bawełnianym szlafrokiem, chociaż było ciepło i nikt poza Matthew jej nie widział. - W takim razie postaram się być fair wobec załogi, grać w golfa tak źle jak zawsze i nie zrażać Bianca jeszcze bardziej niż dotąd. - Zmusił się do uśmiechu. - Może nawet spróbuję trochę mniej nie lubić Loftusa i Brice'a. 125 - Tak czy inaczej baw się dobrze - powiedziała Karolina, błądząc myślami gdzie indziej. Matthew pocałował ją lekko w usta. - I nie przeginaj, dobrze? Wczoraj tak bardzo bolała cię głowa... A może masz to samo, co Flic? - Więc jednak uwierzyłeś, że naprawdę jest chora - podchwyciła od razu. - Nie powiedziałem, że nie wierzę. - Zresztą to był tylko zwykły ból głowy, więc nie masz się czym przejmować. - Cofnęła się za próg. - Jedź wreszcie, bo się spóźnisz. - Zadzwonię do ciebie z biura - zawołał jeszcze. Ale drzwi się już zatrzasnęły. Dzwonił nawet trzy razy, świadom, że robi to tylko z obowiązku, i wciąż nie mogąc pozbyć się brzydkiego podejrzenia. Bardzo chciałby naprawdę się przejąć stanem najstarszej pasierbicy - tak jak na ogół ludzie przejmują się chorobą kogoś bliskiego, ale po prostu nie mógł, chociaż oczywiście nie życzył jej niczego złego. - Bez zmian - powtarzała Karolina za każdym razem. - Więc może powinienem zrezygnować? - zaproponował za drugim razem. - Już o tym rozmawialiśmy- odparła z irytacją, a on nie ponowił propozycji. Wieczorem, już w zaciszu wygodnego hotelowego pokoju, spróbował nowej taktyki. - Może jeśli jutro Flic poczuje się lepiej, uda ci się przyjechać