– Ojej! – Stropiła się i posłała mu przepraszający uśmiech. – Mam
nadzieję, że zjesz odgrzewaną pizzę? – A mam jakiś wybór? – Jasne. – Podeszła do lodówki i z miną odkrywcy zaczęła badać jej wnętrze. – Kanapki z tuńczykiem, chociaż obawiam się, że chleb jest trochę zielony. Richard milczał, patrząc, jak żona przygotowuje mu bardzo skromną kolację. – Wiesz, Emma zrobiła dzisiaj coś zadziwiającego. Po prostu zaśmiała się głośno. – Nawet na nią nie spojrzał znad kolejnego pisma. – Szkoda, że tego nie widziałeś. To było wspaniałe. – Włożyła kawałek pizzy do piekarnika. – Żadne tam gulgotanie czy gaworzenie, ale prawdziwy, głośny śmiech. Wciąż nic nie mówił. Zauważyła tylko, że zgniótł list i wrzucił go do kosza na śmieci. Kate wyprostowała się znad piekarnika. – Co to było? Richard spojrzał w bok. – Zaproszenie na zebranie absolwentów. Mamy uczcić sukces jednego z naszych kolegów – dodał zgryźliwie. Natychmiast domyśliła się, kogo, jednak zadała to pytanie. – Kogo? Kogo? – powtórzył Richard. – Naszego wspaniałego kolegę Luke’a Dallasa. Najpierw wygłosi wykład, a potem będzie podpisywał swoje książki. Napuszony błazen! Luke nigdy nie był napuszony. Nie widziała się z nim od wielu lat, ale była przekonana, że się nie zmienił. – Co cię gryzie? Uniósł głowę, szykując się do kłótni. – Słucham? – Dobrze słyszałeś. Dlaczego nie odpowiesz? – To ta pizza – mruknął. Zmrużyła oczy. – Przykro mi, ale nie znalazłam czasu, żeby wyjść do sklepu. Miałam sporo roboty. – Wobec tego sprawa jest poważna. – To znaczy? – Musisz lepiej wykorzystać swój czas. – To nie takie proste. – Nie? – Założył ręce na piersi. – Moglibyśmy gdzieś się wybrać. – Przecież jest Emma! – Żadna restauracja nie zakazuje wprowadzania niemowląt. Trzeba mieć tylko knebel. Nawet się nie uśmiechnęła. – Mówię poważnie. Teraz jest jej pora snu. Jeśli ją zbudzę, będzie płakać. – Kate starała się uspokoić, z nadzieją, że zabrzmi to lekko: – Kiedy tobie przerywa się sen, też strasznie marudzisz. Richard skrzywił się z niesmakiem. – Ale naprawdę robię się nieznośny, kiedy drugi dzień pod rząd dostaję odgrzewaną pizzę. Albo kiedy żona wita mnie w szlafroku i jedyna rzecz, o której w ogóle jest w stanie ze mną rozmawiać, to dziecko. Kate aż zawrzała z wściekłości. Chętnie by go teraz uderzyła. – Myślisz, że sprawia mi przyjemność chodzenie cały dzień w czymś takim? – Szarpnęła poły szlafroka. – Gdybyś choć trochę mi pomógł, mogłabym się porządnie ubrać albo wyjść do sklepu. – Miałaś sama zajmować się dzieckiem. Przecież tak ustaliliśmy.